Obserwatorzy

czwartek, 21 listopada 2013

łagodniejsza wersja DARKowego Mordoru :)

Tak sobie szperając w albumach trafiłam na te zdjęcia i skojarzyły mi sie z Mrocznym i jego Mordorem. Odsyłam do postu zamiast gadać po próżnicy. Ostatnio nie chce mi się nic pisać na Toffince, ale żeby nie zdechła całkowicie to czasami wrzucam jakąś fotkę ( w myśl zasady: raz zobaczyć...) I czekam na przypływ toffinkowej weny. 


czwartek, 14 listopada 2013

Bonhomme się wykopyrtnął




Czyżby pił podczas pracy? Hmmm... Niedobrze... Już Szwedzi zrobią z nim porządek!





wtorek, 12 listopada 2013

Jeszcze raz Mechelen i krótka dygresja o straszeniu dzieci.



To taki trochę roboczy post, a raczej powiedziałabym - szybka "wrzuta". Tak mnie zauroczyły domy stojące wzdłuż kanału w Mechelen, ze postanowiłam je zebrac do kupy i pokazać w jednym miejscu. Część z nich ujrzało dzienne światło przy okazji modowego postu na la violette. Na "Toffince" skupiam sie raczej na architekturze, niż na modzie.
A tak przy okazji z zupełnie innej beczki. Czy widzicie nieraz mamusie nie radzące sobie z pociechami i w głębokiej desperacji uciekające sie do straszenia dzieci Bogu winnym społeczeństwem? Jak mnie to wkurza, kiedy widzę wrzeszczące dziecko i mumusię szepczącą:" Bądź grzeczny(a) bo ta pani cię zabierze! O, już po ciebie idzie!" Oczywiście nie dziecko mnie wkurza, ale bezradna mama. Straszono juz mną, słyszałam też jak straszy się panią ekspedientką, pania lekarką, a ostatnio księdzem w kościele: "Zaraz ksiądz przyjdzie i cię zabierze jak nie przestaniesz, zobaczysz!" 

Podobnie wkurzają mnie panie szalejące wśród wieszaków z ciuchami i wrzezczące na nudzacego się w wózku malucha. Nie żebym była taka święta, też zabierałam syna jak był mały na zakupy nie mając go w domu z kim zostawić, ale nie trzęsłam nim jak workiem kartofli gdy zaczynał marudzić, tylko ewakuowałam się jak najszybciej na ulicę. Raczej na siebie byłam zła, że pcham się z małym między szmaty by zaspokoić swoją próżność lub kupić niezbędną rzecz.

To tyle na szybko na wtorkowy wieczór. Wiecie, że za trzy dni znów weekend? 


Ciekawe czy fajnie jest parkować łódką przy domu, zamiast autem:) Ciekawe co robią jak lód zima skuje:)













Kurczę, chyba o mnie zapomnieli....


niedziela, 27 października 2013

Historyjka obrazowa


Moja pani jest szalona. Dlaczego ona nie idzie spac!


I moglaby mi wreszcie obciac pazury zamiast blogowac!


Chyba sie na nia dzis nie doczekam!


Zdrzemne sie chwilke na kanapie... Tylko na chwile przymkne oko...


Dobranoc....

P.S. Przepraszam z moja pania za brak polskich znakow.

środa, 16 października 2013

Ręce, które... leczą? :)


Właściwie to tytuł temu zdjęciu nadała Ela.
Te ręce w ciągu jednego tylko tygodnia dwa razy skasowały samochód, stłukły dwie filiżanki i popsuły roletę w oknie w kuchni. Jakiś pech?
Mąż mówi sceptycznie: Ty juz tymi rękoma niczego lepiej nie dotykaj!
Taki moje ręce posiadają dar...

niedziela, 13 października 2013

International Day of Toffinka



(miastodzieci.pl)

Macie swoje święto? Nie? A ja mam. Ustanowione trzy dni temu.
Dzwoni do mnie szwagier i mówi: "Wracaj szybko do domu po pracy, nigdzie się nie "szwędaj" bo ważne święto dzisiaj mamy. Przygotowałem coś szczególnego na obiad". W tym miejscu muszę dodać, że szwagier z nami pomieszkuje i zajmuje się tym co potrafi najlepiej, czyli kuchnią, przez wielkie, artystyczne Q :)
- Czy powinnam kupić kwiaty, szampana? Czyżbym o czymś zapomniała, jakieś urodziny, imieniny?
- Eee, nieee. Przyjeżdżaj! - i się rozłączył.

Siedzimy, spożywamy. Szwagier zastukał łyżeczką w szklankę i mówi:
- Jest Dzień Matki?
- Jeeest! - odpowiadamy zgodnym chórem na trzy głosy
- Jest Dzień Ojca?
- Jeest!!
- Jest Dzień Babci, Dziadka itp...?
- Jest! Jest! Jest!
- A nasza Aga? Nie załuguje na to by mieć swój dzień w roku? Zasługuje!! Niniejszym więc 10.10 ogłaszam Międzynarodowym Dniem Agi.
To się nazywa szwagier!
Mój syn, który jest w wieku wątpiąco-krytyczno-prześmiewczo-zaczepnym, trąca mnie pod stołem nogą i szepcze do ucha:
- Mama, ty się tak nie ciesz. Na pewno wujek musiał zużyć zalegające w lodówce produkty by się nie zepsuły, stąd to twoje święto.
Mały zlośliwiec! A ja i tak twierdzę, ze mam swietnych szwagrów. Bo drugi też zasługuje na oddzielny post (jest w przygotowaniu)
P.S. A czy mamy Międzynarodowy dzień Szwagra? Hmmm. Chyba jeszcze nie.

niedziela, 29 września 2013

Kółka wzajemnej adoracji.




Kupuję czasami kolorowe gazety. Takie co to duży nakład, dużo obrazków, mało treści, a objętość niewielka. Mozna taką literaturkę w dziesięć minut od deski do deski przeoglądnąć. Kupiłam tym razem ze względu na film. Co prawda mąż nie lubi reżyserki, też nie przepadam, ale czytałam książkę i chciałam zobaczyć jak poradziła sobie z adaptacją książki. 
Przy okazji "przeleciałam" słowo pisane. I coś mi tu nie gra. Na stronie tytułowej pewna celebrytka. W środku z nią wywiad, a na tylnej okładce ta sama osoba...w olbrzymiej reklamie pewnego produktu. Jak by tego było mało - w kronice towarzyskiej też ona otoczona innymi znanymi postaciami ze strony drugiej i czwartej tegoż czasopisma. Cos mi to przypomina. Wzajemne półuśmiechy, uściski, pani N wyróżnia panią B, pani B zaprasza do współpracy panią D, która jest przyjaciółką i współpracownicą pani N. I tak dalej i tak dalej. Sielanka trwa, towarzystwo wzajemnej adoracji ma się doskonale, a ty szary czlowieku poczytaj jak się bawią polscy wielcy tego świata, co oczywiście nie jest domeną tylko polską. KWA są stare jak świat! 


środa, 18 września 2013

Europejskie getto okiem mego aparatu.


Dzielnica Unii Europejskiej. Przestrzeń rozciągająca się pomiędzy stacjami metra: Schuman, Arts-loi i Trone. Ograniczona dwiema ruchliwymi, jednokierunkowymi arteriami: Rue de la Loi i Rue Belliard. W godzinach szczytu stają się nieprzejezdne. Ta dzielnica budzi mieszane uczucia. Została wybudowana na potrzeby Unii Europejskiej z pominięciem jakichkolwiek zasad urbanistycznych. Mieści się tu ponad trzy miliony powierzchni biurowej, ale to i tak za malo dla rozbuchanej do granic możliwości administracji unijnej. 



Przy budowie tej bezdusznej szarej dzielnicy nie obowiązywały żadne prawa. Rządziła "wolna amerykanka", której przejawem była dewastacja i calkowite zburzenie ponad stu secesyjnych perełek architektonicznych. W ich miejsce powstały budowle ze szkła i aluminium. Nadal ciągle cos się burzy, buduje, wynajmuje, sprzedaje. Proceder ten był już wielokrotnie opisywany i dyskutowany w różnych mediach. Rozmaite grupy wpływów doprowadzają do ruiny całkiem solidne domy, po to by sprzedać ja grosze zaprzyjaźnionym firmom, a te budują i sprzedają, bądź wynajmują nowe budynki zarabiając fortuny. Ręka rękę myje. 
W weekend ta tętniąca życiem dzielnica zamienia się w wymarłe betonowe miasto. Zamknięte sa sklepy, bary, restauracje. Ta szarość i monumentalność robi przygnębiające wrażenie. 



Belgowie nie darzą sympatią tego miejsca, ani ludzi tu pracujących. Eurokratów uważa się za ludzi izolujących się od innych, wybrańców losu, stanowiących elitę zarozumialców, którym się wszystko należy. Mają swój żargon, rytuały, swój specyficzny sposób spędzania wolnego czasu, nie asymilują się z resztą społeczności. Dzielnica europejska to według Belgów "bezduszna strefa administracyjna", "getto białych kołnierzyków", "apartheid ekonomiczno-społeczny". 




Tak wygląda weekend w dzielnicy europejskiej, nie uświadczysz człowieka na ulicy, miasto-widmo.






Bardzo często "zalatuje" mi klimatami PRLu jeśli chodzi o autopromocję i propagandę sukcesu.







Siedziba Komisji Europejskiej. Kiedy okazało się, że jest zbudowana z materiałów zawierających rakotwórczy azbest, rozpoczęto żmudny proces remontu. Pochłonął on tak olbrzymie pieniądze, że zaangażowani w projekt pogubili się w tych sumach...